"Wcześniej Antoni Macierewicz zarzekał się, że amerykański uniwersytet przeznaczył na smoleńskie badania prof. Biniendy blisko 2 mln dolarów. Tymczasem - jak donosi "Newsweek" - uczelnia nie dała na ten cel złamanego centa.
Antoni Macierewicz o wydatkach uniwersytetu w Akron, na którym pracuje prof. Wiesław Binienda mówił jeszcze dwa miesiące temu.
Te badania kosztowały Uniwersytet w Akron blisko dwa miliony dolarów.Za to nie płaci polski podatnik, za to nie płaci polski rząd, za to płaci podatnik amerykański- podawał.
Przekonywał także, że Polski rząd uważa, że wkładanie w to pieniędzy nie ma żadnego znaczenia. Ale Amerykanie uważają inaczej i dlatego oni na to pieniądze asygnują - podkreślił także.
Tymczasem - jak ustalił "Newsweek" - choć prof. Binienda zajmuje się obecnie badaniem przyczyn smoleńskiej katastrofy, to uniwersytet mu za nie nie płaci.
Na to konkretne badanie nie przeznaczyliśmy żadnych funduszy- podała Eileen Korey odpowiedzialna za kontakty uczelni z mediami. Na obecnym etapie bliższych informacji nie ujawniono. " - pisze dziennik.pl ( http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/427353,amerykanski-uniwersytet-zaprzecza-rewelacjom-macierewicza.html )
Jeśli przewodniczący zespołu smoleńskiego kłamie w tak zdawałoby się banalnej sprawie, to jaka jest jego wiarygodność w innych? Zresztą czy to taka banalna sprawa kto płaci za zmyślania Antoniego Macierewicza? Pewnie zapłaciliśmy też za przyjazd Badena, który został tak zorganizowany, co ujawnił ostatnio mec. Rogalski, by nic nie wyjaśnić, ale głównie po to by zorganizować kolejne przedstawienie. Opozycja wytyka błędy koalicji rządącej w kwestii szastania publicznymi pieniędzmi, a sama też to robi.
